środa, 5 czerwca 2013

#8-Prędzej świnie zaczną latać, Mark Blake


Cześć Kochani! 

Jestem najgorszą blogerką na świecie, jeżeli chodzi o częstotliwość dodawania postów. Pewnych rzeczy człowiek jednak nie jest w stanie przeskoczyć. Wracam po 4 miesiącach przerwy w pisaniu, co ciekawe-akurat w sesji zawsze znajduję czas na milion rzeczy, na które normalnie go nie posiadam. Wracam po 4 miesiącach z pozycją, którą nabyłam już dawno, dopiero teraz jednak miałam okazję przyswojenia. Panie, panowie, chłopcy, dziewczęta, ludzie wszelakich ras, orientacji i wyznań- przedstawiam Wam biografię zespołu kultowego; zespołu, który w moim mniemaniu zmienił oblicze muzycznego świata. Zespołu, który zdecydowanie zmienił moje pojmowanie muzyki jako rzeczy totalnej, kompletnej i ponadczasowej, zespołu, którego słucham od jakichś 7 lat i ZAWSZE do niego wracam, o którym wiedziałam już dużo, a dzięki tej przeszło pięćsetstronnicowej książce dowiedziałam się jeszcze więcej. Po prostu Pink Floyd.

Nie jest moim jednak celem wynoszenie pod niebiosa ulubionego bandu, a rzetelna ocena historii, jaką Mark Blake, Brytyjczyk (jakżeby inaczej) przedstawił w "Pigs might fly: The inside story of Pink Floyd". Zacznę może od tego, że dzieło powala rzetelnością odnośnie dat, faktów i sprawdzenia wszelkich możliwych legend krążących o kilku facetach z Cambridge, często tworzonych przez nich samych. Jak na dobrego biografa przystało, angielski krytyk muzyczny podkreśla, które historie mogą być grubo przesadzone, a w które możemy śmiało uwierzyć. Dzieło nie koncentruje się tylko na samych Floydach, lecz również całej ich ekipie,  menadżerach, technikach, przyjaciołach od "kwasa" czy ze szkoły, słowem: wszystkich ludzi, który wywarli jakikolwiek wpływ na twórczość Brytyjczyków. Nazwisk przewija się w tej książce sporo, lecz są one podane w sposób przystępny, z objaśnieniem okoliczności, w których zetknęli się oni z którymkolwiek członkiem grupy. Ich słowa, często cytowane w tej opowieści, dają nam szersze i bardziej obiektywne spojrzenie na Pink Floyd niż kiedykolwiek. 
Story zespołu opowiedziane jest "from the very beginning", Blake nakreśla dzieciństwo chłopców, którzy zmienili oblicze rocka, ich początkowe plany, ambicje i zapatrywania na przyszłość. To ważne, bo pozwala zrozumieć czytelnikowi fakt: dlaczego akurat ten skład? Dlaczego stary przyjaciel David Gilmour po kilku latach funkcjonowania zespołu zastępuje frontmana i wizjonera Syda Barretta? Temat Syda jest zresztą wątkiem poruszanym w "Prędzej świnie..." dość dogłębnie. Narkotykowy upadek tego ekscentryka, malarza, pomysłodawcy pierwszych muzycznych idei Pink Floyd i geniusza w swoim nowatorstwie zajmuje sporą część książki. LSD czy schizofrenia? Na to pytanie do dzisiaj, zwłaszcza po śmierci Barretta odpowiedzi nie poznamy...

Kultura podziemia i hippisowska to kolejne rzeczy, na które warto zwrócić uwagę podczas czytania Marka Blake'a. Tło czasów, w których zaczynali tworzyć, a potem rozwijali się Floydzi, jest nakreślone w powyższej pozycji perfekcyjnie i nie ma miejsca na żadną ściemę. Są narkotyki i psychodeliczne tripy, napalone groupies, styl życia znany szeroko jako "peace and love", a wszystko to okraszone zdjęciami członków grupy oraz ich przyjaciół, często z prywatnych albumów. Klimat tamtych szalonych lat 60' i nieco poważniejszych 70' odbiera się znakomicie. 

Analiza biograficzno-płytowa nie pozostawia czytelnikowi zbyt wielu pytań i pól do domysłów, co dla tejże książki jest wielkim plusem. Ciekawie czyta się, w jakich okolicznościach (często naprawdę zaskakujących) powstawały poszczególne krążki i utwory, które z nich artyści cenią do dziś, a z których śmieją się i postrzegają jako wielką chałę (wprost przeciwnie do mnie, bo ja np. Atom Heart Mother stawiam na wysokim 6 miejscu wśród moich Top płyt Pink Floyd). Brytyjski krytyk muzyczny nie szczędzi też nam informacji odnośnie życia prywatnego grupy, nakreśla charaktery każdego z członków, pokazuje, jak latami narastał konflikt między Rogerem Watersem a resztą zespołu i dlaczego w latach 80' walczył on sądownie o prawa do nazwy Pink Floyd. Prywaty jest tyle, ile trzeba- nie za dużo, żeby nie przeważyła nad faktami ważnymi z muzycznego punktu widzenia, a na tyle, by jeszcze bardziej przykuć uwagę fana. 

Podsumowując, pozycja zdecydowanie OBOWIĄZKOWA dla każdego melomana, któremu pionierzy rocka psychodelicznego czy też progresywnego nie są obcy. Ludzi, których z dyskografią Pink Floyd nic nie łączy, pewnie nie zaciekawi w takim stopniu, w jakim zaciekawiła mnie, ale z punktu widzenia literacko-czytelniczego: jest to książka dobra. Czyta ją się, jak na biografię, bardzo sprawnie, wciąga od pierwszych stron, akcja toczy się żywo, nie ma cenzury. Zdecydowanie polecam!

Na koniec bonus. Jeden z moich ulubionych koncertów:


So I throw the windows wide and call to you across the sky.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz