poniedziałek, 2 września 2013

#10 - Ciężar czy lekkość? "Nieznośna..." Kundery


Człowiek nigdy nie może wiedzieć, czego ma chcieć, ponieważ dane mu jest tylko jedno życie i nie może go w żaden sposób porównać ze swymi poprzednimi życiami ani skorygować w następnych.


Postawmy sobie jednak pytanie- czy możemy tłumaczyć wszystkie swoje rozterki tą właśnie zasadą? Czyż nie jest to próba usprawiedliwienia samego siebie, swojego lęku przed podjęciem złej decyzji, lęku przed zmianą czegokolwiek w swoim życiu? 

Miało być kompletnie o czym innym. 
Miało być o książkach, które czytam ostatnio. 
Tak sobie jednak pomyślałam, że z okazji dziesiątej notki (rozwój bloga idzie mi generalnie jak krew z nosa) może napisałabym o powieści, która należy do grona moich ukochanych. Zakręty myślowe przybierają różnego rodzaju formy zdecydowanie nie "letnie", wraz z nastaniem jesieni powraca coraz więcej pytań, a wśród wielu, na które nie miejsce tutaj, pozostaje wciąż to jedno. Ciężar czy lekkość? 

Najsłynniejsza powieść Kundery jest zdecydowanie metafizyczna. Traktuje o miłości, kruchości życia, cenie ludzkich wyborów, a wszystko to na tle szalejącego komunizmu. Głównym bohaterem jest Tomasz, lekarz ze specjalizacją z chirurgii, który prowadzi bardzo bogate życie seksualne. Jego rozwiązłości nie zmienia nawet pojawienie się życiowej partnerki Teresy. Co ciekawe, jest ona poznaną przypadkowo kelnerką w jakiejś zapyziałej wiosce, która przyjeżdża do Tomasza z jedną tylko walizką w rękach,  mieszczącą być może całe jej dość nędzne życie. Pech sprawia, że dostaje gorączki, a gospodarz stara się nią zaopiekować najlepiej jak potrafi. Przypomina mu ona dziecko, które ktoś wsadził do koszyka i puścił na wodę samopas. Jednakże..."Metafory są rzeczą niebezpieczną. Z metaforami nie należy igrać. Miłość może się narodzić z jednej metafory." . Ta w zasadzie obca kobieta zostaje nagle obdarzona bardzo silnym uczuciem. Czy dziwi to nas, czytelników? Dlaczego miałoby dziwić. Miłość rodzi się samoistnie i w sposób dość niepojęty, rzadko możemy wymienić powody, dla których kogoś kochamy, raczej funkcjonujemy na zasadzie "pomimo wszystko". I, co najważniejsze... we all begin as strangers. 

Dalej są rozważania. O duszy, o ciele. O życiu. Dużo filozofii. Fabuła skupia się co prawda na postaciach głównych bohaterów, na zazdrości Teresy o wszystkie Tomaszowe kochanki, światło reflektora Kundery pada też na jedną z nich-malarkę Sabinę, która romansuje z żonatym Franzem, nie chce jednak wiązać się z nim na stałe. Poznajemy charaktery i dylematy każdego z wymienionych, oceniamy ich decyzje, które będą rzutowały na całe dalsze życie. Wątkiem nieco bardziej przyziemnym jest kwestia bytu w państwie bloku wschodniego, problemy Tomasza z partią, zdegradowanie go do pozycji prowincjonalnego doktora, a nawet podjęcie przez niego pracy fizycznej, oczywiście nie w zawodzie. 
Książka kończy się...cóż, nie spojleruję, nie oczekujcie jednak wielkich fajerwerków, a raczej prozy życia. Dla mnie napisy końcowe wybrzmiewają bardzo estetycznie. Zakończenie jest po prostu smaczne i całkiem ładnie spina całą powieść w całym jej ponadfabularnym wydźwięku. 

Bo fabuła w "Nieznośnej lekkości bytu"siłą rzeczy gra drugie skrzypce.
Smaczkami są poszczególne zdania, które skłaniają nas do refleksji, rozważań, ustosunkowania się do nich tak, jak uważamy za słuszne. Pojedynczo i wyrwane z kontekstu brzmią one jak zbiór najprzedniejszych myśli i cytatów. Tak pisać potrafi tylko Kundera. Nie każdemu przypadnie ta proza do gustu. Brak tu pościgów, super akcji i nagłych zwrotów wydarzeń.
Jest ciężar, jest lekkość, przeplatają się one nierozerwalnie. To musimy chyba sobie uświadomić. 
Bardzo ciężko jest żyć lekko, nie ponosząc odpowiedzialności za swoje życie, idąc na łatwiznę i bojąc się poszerzenia perspektywy. 
Lżej bywa czasami znosić ciężary, które są konsekwencją naszego wyboru. A ten należy zawsze do nas. 
Pozdrawiam wrześniowo, 
Karolina